Po przejściu Hel
siedzieliśmy z Lokim jeszcze chwile. Krew sączyła się lekko przez bandaż, ale
zbagatelizowałam to - zaraz powinna zaschnąć. Ciekawiło mnie, co robił teraz
Jack i reszta załogi, jak sobie bez nas radzili…
- Ja chyba już pójdę - powiedziałam, po czym
spróbowałam wstać, tym razem uważając na sukienkę. Zachwiałam się.
- Zaczekaj, odprowadzę cię - zasugerował,
podtrzymując mnie za zdrową rękę. Nie chciałam od niego pomocy. Sam fakt, że
przypominałam mu jego żonę, denerwował mnie.
Zaprowadził mnie
do mojej komnaty - sama na pewno zgubiłabym się w tych korytarzach. Już miałam
wejść do pokoju, gdy zatrzymał mnie, obracając w swoją stronę za ramię.
- Wiesz, nie chciałbym, aby moje konszachty z
aniołami zostały ujawnione reszcie…
- Rozumiem - rzuciłam krótko, po czym
otworzyłam drzwi. Loki został po drugiej stronie, wydawało mi się, że słyszę
zgrzytanie jego zębów.
W moim pokoju
panował półmrok. Zaczęłam się rozpakowywać, zmieniając w komnacie co jakiś czas
drobne szczegóły. Przywołałam też parę unoszących się w powietrzu kul światła,
co na pewno nie uszło uwadze gospodarza.
W pewnym momencie
wszystko zgasło. Na moim łóżku zmaterializował się kształt - najpierw zbroja,
potem zmierzwione czarne włosy i jarzący się na czerwono płomień, na końcu białe
skrzydła.
- No proszę, sądziłem że wyląduje koło Lokiego
- powiedział anioł, patrząc na mnie jasnymi oczami. - Najwidoczniej ty
przyciągasz mnie bardziej…
- Shell. Jestem Shell. Loki znajduje się…
- Za twoimi drzwiami - dokończył przybysz. Z
niedowierzaniem wyjrzałam na zewnątrz, ale nikogo tam nie było. Moja komnata też
była pusta, a kule świeciły jak wcześniej. Jedynie na łózko leżało małe, lekko
przejrzyste piórko.
Tej nocy miała
dziwne sny - Loki przykuty do kamienia i ja, trzymająca czarę nad jego głową, do
której kapała dziwna zielonkawa ciecz. Wielki pożar, bitwa między olbrzymami a
ludźmi. Anioł z ogniem na policzku i w oczach, dzierżący zapalony miecz. Biała
Sama stojąca na klifie, patrząca na rzeź. Pieśń rozbrzmiewająca dookoła:
Ruszacie w bój
Tam gdzie wasze
miejsce
Daleko stąd
Dalej niż me
serce
Obudziłam się
zlana potem. Wstawał świt. Usłyszałam pukanie - nie, walenie do drzwi.
- Shellie, wstawaj! - to był Loki, robił
dzienny obchód. - Wbijam za pięć minut, masz być uszykowana i schodzić na dół.
Mamy gościa!
Podniosłam się i
na krześle zobaczyłam kolejną sukienkę, tym razem związaną w talii, w głębokim
fiolecie. Wzdrygnęłam się na myśl, że Loki mógł tu wejść i obserwować, jak
miotałam się w koszmarach… Szybko się uszykowałam, a pióro schowałam między
warstwy dekoltu. Gdy zeszłam na dół, byli tam już gospodarz, Hel i Daeron.
Czekaliśmy na Alicję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz