niedziela, 13 kwietnia 2014

Od Jack'a

Statek ruszył z wolna. Załoga, chodź nieliczna, dała z siebie wszystko. Gdy przepłynęliśmy parę jardów woda za nami poruszyła się niespokojnie. Niespokojnie zastukałem palcami o burtę.
- Dalej... - szeptałem - Damy radę, tylko się postarajcie....
Powietrze przeszył dziwny ryk. Moja ręka automatycznie powędrowała do kamyka pod koszulą. Zacisnąłem na nim palce i zacząłem szeptać z zamkniętymi oczyma. Kiwałem się delikatnie w przód i w tył.
- Głupia prośba - zaświszczał wiatr, a ja się uśmiechnąłem.
Otworzyłem oczy. Morze już nie bulgotało.
- Jeszcze spotkamy tego stwora - wyszeptałem -To pomoże tylko na chwilę. Muszą dać z siebie wszystko.
Podreptałem w stronę steru i chwyciłem go w ręce. Czyli dalej czekamy na wiatr. Cisza. Najgorsze co może być. Będziemy wiosłować do nocy. Potem muszą odpocząć. Nie są niezniszczalni.
- Wdepnęliśmy w niezłe gówno. Przygoda... -skrzywiłem się i przeczesałem ręka włosy. 

1 komentarz: