sobota, 1 lutego 2014

Od Jack'a

- Hel! Mam wrażenie, że możemy załatwić wszystko bez uszczerbku na załodze z mojej strony - warknąłem do niej.
- Nie mylisz sie dziecino. Możemy. Jednak możesz nie sprostać moim warunkom, biedaku - jej twarz rozpromienił drwiący uśmiech.
To wszystko przez to, ze nie mogłem chodzić. Nie czułem się komfortowo na wózku. To było poniżające.
- Tora! Skocz no do mojej kajuty. Znajdziesz tam kawał drewna na podobną okoliczność - słowa ciężko przechodziły mi przez gardło.
Tora spojrzała na mnie zdezorientowana. Chyba domyśliła się co chce zrobić. Rzuciłem jej nieugięte spojrzenie i już jej nie było. To będzie trudna decyzja, ale muszę być gotowy, by Hel mnie nie zaskoczyła. Tora wróciła niepewnie ze specjalnie obrobionym kawałkiem drewna.
- Tak to to - powiedziałem, a mój głos lekko zadrżał.
Shell spojrzała na Torę i na to co niosła, po czym momentalnie sie zerwała.
- Nie wierzysz, że mogę ci pomóc?! - krzyknęła do mnie.
- Wierzę, ale nie mogę czekać na wózku - rzuciłem wściekłe spojrzenie Hel, która patrzyła na mnie z cieniem respektu.
Nim ktokolwiek zdążył sie zorientować i zaprotestować, stanąłem na jednej nodze, by sprawnym ruchem szabli pozbawić się drugiej. Tora podbiegła do mnie spanikowana z drewnianym kikutem. Z krzywą miną zatamowałem krwotok i założyłem pewnego rodzaju protezę. Chwilę potem stałem już wyprostowany bez wózka.
- Teraz możemy mówić - spojrzałem na gnijącą kobietę.
- Zaiste możemy - ręką wskazaniem jej kierunek do mojej kajuty.
Zniknęliśmy załodze z oczu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz