czwartek, 27 lutego 2014

Od Lokiego

Hel wybiegła z jadalni wściekła. Nie mogła już dłużej znieść obecności naszych gości. Potem Shell wstała. Zatrzymała się raptownie a kielich z winem wypadł z jej dłoni tworząc fontannę krwistego trunku. Kobieta upadła na odłamki szkła. Podbiegłem do niej. Daeron wyszedł niewzruszony a chwilę po nim Alicja tłumacząc, że coś przyniesie. Pomogłem kapłance usiąść z powrotem na krześle i zacząłem wyjmować z jej łokci kawałki szkła. Syczała co jakiś czas przez szczypanie w ręce ale ogólnie rzecz biorąc jak przystało na pigułę zachowała spokój. Nie zamierzałem ingerować w jej zawód. Gdy wyjąłem wszystkie odłamki zaczęła opatrywać skaleczenia wódką i bandażami przyniesionymi przez tytankę, której teraz nigdzie nie było widać.
-Dziękuję- powiedziała zmieszana Shell gdy domyśliła się, że nie przestanę się na nią gapić. Uśmiechnęła się lekko powracając po chwili do wcześniejszej powagi. Ale nie wytrzymała.- Dlaczego wciąż się na mnie gapisz?!- zaśmiałem się cicho.
-Wiesz... przypominasz mi kogoś. To wszystko.- Patrzyła na mnie z niedowierzaniem. Jeszcze raz zacisnęła zęby czując pieczenie w ręce.
-Kogo ci przypominam?- zamyśliłem się chwilę.
-Ah... Przypominasz mi moją żonę. Sygin. Nie, nie umarła. Ale nie mogę się z nią zobaczyć bo aniołowie zabrali ją do siebie. Jest w śpiączce.
-Aniołowie?- zapytała zaskoczona.- Jesteś nordyckim bogiem. Twoja siostra też. Znam boginię Calypso i jestem kapłanką Białej Damy a ty mówisz mi o układach z aniołami?
-Chyba muszę ci jeszcze nieco wytłumaczyć. Ale to kiedy indziej.- Do jadalni weszła rozpromieniona Hellia. Dawno jej takiej nie widziałem. W dłoniach ściskała delikatne rączki moich podopiecznych. Ubrudzona błotem suknia była dowodem ich świetnej zabawy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz