- Hel… - wycedziła
Tora na widok przegniłej kobiety. - I jak, dogadałaś się z Jackiem?
- Oczywiście - zaświergotała Bogini. - Nie
miałyście co do tego wątpliwości, prawda?
Nagle coś mi
zaświtało. Jej oczy… nie miały jednego koloru. Miały ich tysiące. Tysiące dusz,
tysiące wcieleń. Wyciągnęłam zza pasa kartkę i ołówek, i napisałam krótki
liścik: "Tora, cokolwiek się zdarzy, nie pozwól mnie zatrzymać. Musimy utrzymać
ze sobą kontakt za wszelką cenę". Wręczyłam kartkę przyjaciółce, po czym
zwróciłam się do przybyszki.
- Hel, ja wiem - powiedziałam powoli. - Nie
jestem pewna, czy Tora już skojarzyła. Nie oddasz nam jej, prawda?
- Hah, jakaś ty domyślna! - parsknęła kobieta.
Do Tory powoli docierała prawda: że Hel to tak naprawdę Aarona. - Masz rację, na
razie nie zamierzam.
W tym momencie
zawołał nas Jack. Stwierdził, że musi oddać Hel trzy osoby ze swojej załogi.
Zaczęłam myśleć gorączkowo. Jak utrzymać kontakt z Torą? Najlepiej przez
pierścień telepatyczny - byłam pewna, że bogini zablokuje większość przekazów.
Płynny artefakt to najbezpieczniejszy sposób. Tora musiała zostać na pokładzie.
Zgłosił się
Daeron. Nie spodziewałam się po nim takiej odwagi, a może głupoty. Pewnie chciał
być bliżej ukochanej. Szkoda, że czekało go aż takie rozczarowanie.
- Ktoś jeszcze? - zapytał Jack. Głos łamał mu
się smutno.
- Ja pójdę z Hel - wystąpiłam dumnie. Przez
chwilę reszta obserwowała mnie niepewnie. Kobieta przerwała cisze śmiechem.
- Kapłanka? Ze mną? - lustrowała mnie oczami
zimnymi jak lód. Syknęła, jakby się oparzyła. - Cóż, niech będzie.
Stanęłam za nią.
Jack nic nie powiedział. Wysłałam mu nieme: "przepraszam" i wśrubowałam wzrok w
Torę. Oby zrozumiała. Najjaśniejsza miej ich w opiece…
- Nie zmuszajcie mnie, żebym sam wybrał
trzecią osobę - jęknął Jack. Sprawiało mu to ból większy niż noga, ale nie
chciał pozwolić przybyszce decydować. Ostatni ochotnik zgłosił się
sam.
Kto kończy?
OdpowiedzUsuńPS Shell, czyli ja mam zostać z załogą, tak?
~ Tora
Usuń