środa, 1 stycznia 2014

Od Jack'a

Zaśmiałem się w duchu.
- Może i cię lubię. Ale nie zrobię tego. Co mnie obchodzi jej ciąża? Wyruszyła w wyprawę pod moją komendą. Sama tego chciała. Sama też zdecydowała o ciąży. Nie uzgadniała ze mną tego, że to będzie ją zwalniało z obowiązków. Nie proś. To nic nie da.
Miałem ochotę krzyczeć. Co sie tak w ogóle dzieje?
- Czemu musisz taki być? - spytała smutno.
- Toro. Może i rozumiesz. Ale nie jesteś mną. Co ja mam ci powiedzieć? Że się mszczę? To nie to. Mam po prostu dość tej anarchii. Załoga mnie nie szanuje! Nie mogę sobie pozwolić na komplikacje..... na bunt.
- Tego sie obawiasz?
- Tak. I to ze strony Aarony.
Oparłem się o burtę. Spojrzałem na fale rozbijające się o statek. To było bez sensu. Przecież nie mam żalu do Aarony. To naturalne, że się zabijamy. Jesteśmy piratami do jasnej cholery. Jesli się kogoś od czasu do czasu nie zabije, to traci się przewagę. Tyle, że Marta była kapitanem. A jak załoga morduje choćby i nie swojego kapitana, to nabiera pewności siebie. Zaraz uzna, że i mnie może zabić. Nie mogę na to pozwolić.
- Wiesz, że to bzdura?
- Nie - pokręciłem głową - Cokolwiek jej nie powiem, ona jest pewniejsza siebie. Muszę jej pokazać, że to ja tu żądze, albo ona stwierdzi, że ma władzę. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz