wtorek, 14 stycznia 2014

Od Shell

- Nie - odparł z dziwną miną - Ale zraża mnie twoje podejście do mnie. A po za tym, trzeba się ze mną dogadywać z takim jakim jestem.
Westchnęłam. Ta rozmowa prowadziła donikąd. Czy to zawsze ja muszę być ta mądrzejsza? Wyciągnęłam do niego rękę.
 - Przepraszam, Jack. Prawda jest taka, że wyżywasz się na mnie od tamtego dnia w karczmie… ale mniejsza z tym. Przepraszam. To co, zaczynamy od nowa? Rozejm?
Kapitan wyraźnie się zawahał. Na jego twarzy zamalowało się zdziwienie - kapłanka zrobiła coś takiego? Jest słaba - myślał pewnie. Ciekawiło mnie, czy wiedział, że takie zachowanie to nie oznaka słabości. Nie zdążył jednak odpowiedzieć na mój gest, gdy przybiegła Tora.
 - Słuchajcie, chyba ją znalazłam. - zaczęła zdyszana. - Tę… włócznie. Problem w tym, że to chyba… nie jest włócznia.
Jack spojrzał na nią jeszcze bardziej zdumiony niż na mnie. Wstałam z klęczek.
 - Tora, nie widziałaś gdzieś po drodze kawałka deski?
 - Co proszę? Deski? A, nie… Chodzi o Jackiego? Może ten duży złocony półmisek się nada…
 - Jackiego? Wypraszam sobie! - powiedział urażony kapitan. - Kapitana Jacka, jak już!
 - Nada się, nada. Tylko czym my go przywiążemy… - stwierdziłam rozglądając się. W tamtym momencie zorientowałam się, jak dziwnie jestem ubrana - miałam na sobie białą, haftowaną suknię z dzwonowatymi rękawami do łokci, jasne skórkowe kozaczki i włosy rozpuszczone, poprzetykane złotą wstążką… Właśnie! - Tora, wyjmij to z moich włosów.
 - Już, ale nie jestem pewna, czy to dobry pomysł. - dziewczyna zaczęła wyplatać nić. Okazała się naprawdę długa i zastanawiałam się, jak ona się tam zmieściła. W między czasie przybiegła Val z Jessicą.
 - Dobra… teraz tak… Tora, stań przy głowie kapitana. Val - w nogach, tylko delikatnie. W porządku. Na trzy przenosicie go na ten talerz. No co się śmiejesz, Val? Chcesz go zjeść? Schrupać? Dobra, dziewczyny, powaga. A ty, Jack, uważaj bo może zaboleć. Uwaga…. Raz… Dwa… TRZY! Doskonale. Teraz go tylko przywiązać…
Przymocowałam go najlepiej jak umiałam. Nie wierzyłam, że dziewczyny go nie zrzucą.
 - To teraz… która chce go nieść? - zagadnęłam wesoło. Zbyt wesoło. Val westchnęła i razem z Jessicą złapały za półmisek.
 - Którędy teraz? - zapytał kapitan Torę. Był wyraźnie zdegustowany.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz