- Nie -
odparł z dziwną miną - Ale zraża mnie twoje podejście do mnie. A po za tym,
trzeba się ze mną dogadywać z takim jakim jestem.
Westchnęłam.
Ta rozmowa prowadziła donikąd. Czy to zawsze ja muszę być ta mądrzejsza?
Wyciągnęłam do niego rękę.
- Przepraszam, Jack. Prawda jest taka, że
wyżywasz się na mnie od tamtego dnia w karczmie… ale mniejsza z tym.
Przepraszam. To co, zaczynamy od nowa? Rozejm?
Kapitan
wyraźnie się zawahał. Na jego twarzy zamalowało się zdziwienie - kapłanka
zrobiła coś takiego? Jest słaba - myślał pewnie. Ciekawiło mnie, czy wiedział,
że takie zachowanie to nie oznaka słabości. Nie zdążył jednak odpowiedzieć na
mój gest, gdy przybiegła Tora.
- Słuchajcie, chyba ją znalazłam. - zaczęła
zdyszana. - Tę… włócznie. Problem w tym, że to chyba… nie jest włócznia.
Jack
spojrzał na nią jeszcze bardziej zdumiony niż na mnie. Wstałam z klęczek.
- Tora, nie widziałaś gdzieś po drodze kawałka
deski?
- Co proszę? Deski? A, nie… Chodzi o Jackiego?
Może ten duży złocony półmisek się nada…
- Jackiego? Wypraszam sobie! - powiedział
urażony kapitan. - Kapitana Jacka, jak już!
- Nada się, nada. Tylko czym my go
przywiążemy… - stwierdziłam rozglądając się. W tamtym momencie zorientowałam
się, jak dziwnie jestem ubrana - miałam na sobie białą, haftowaną suknię z
dzwonowatymi rękawami do łokci, jasne skórkowe kozaczki i włosy rozpuszczone,
poprzetykane złotą wstążką… Właśnie! - Tora, wyjmij to z moich włosów.
- Już, ale nie jestem pewna, czy to dobry
pomysł. - dziewczyna zaczęła wyplatać nić. Okazała się naprawdę długa i
zastanawiałam się, jak ona się tam zmieściła. W między czasie przybiegła Val z
Jessicą.
- Dobra… teraz tak… Tora, stań przy głowie
kapitana. Val - w nogach, tylko delikatnie. W porządku. Na trzy przenosicie go
na ten talerz. No co się śmiejesz, Val? Chcesz go zjeść? Schrupać? Dobra,
dziewczyny, powaga. A ty, Jack, uważaj bo może zaboleć. Uwaga…. Raz… Dwa… TRZY!
Doskonale. Teraz go tylko przywiązać…
Przymocowałam
go najlepiej jak umiałam. Nie wierzyłam, że dziewczyny go nie zrzucą.
- To teraz… która chce go nieść? - zagadnęłam
wesoło. Zbyt wesoło. Val westchnęła i razem z Jessicą złapały za półmisek.
- Którędy teraz? - zapytał kapitan Torę. Był
wyraźnie zdegustowany.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz