środa, 1 stycznia 2014

Od Tory

- Masz rację. – powiedziałam cicho. – Bez Marty… To przecież ona z nas wszystkich najbardziej pragnęła skarbów. Przygód. To ona najmocniej była piratkę. Nie znałam jej dobrze, ale przez te kilka dni poznałam ją na tyle, by uwierzyć w powodzenie wyprawy. 
Jack pochylił głowę. Zapadło głuche milczenie, przerywane jedynie szumem wiatru i łoskotem fal. 
- Nawet nie masz pojęcia, jaka była ważna. Nie, nie była, jest ważna. 
- Czyli musimy wypełnić jej ostatnią wolę. Czy nam się uda teraz, czy za kilkadziesiąt lat – nie ma znaczenia. 
- Nie spoczniemy, dopóki nie zdobędziemy skarbu Ponce De Leona? – Jack nadal patrzył się w dół, za burtę. Nie zważając na moje wcześniejsze słowa, znów upił łyk.
- Dokładnie. 
I znów cisza. Po kilku minutach rozdarł ją przeszywający krzyk mewy. Kapitan opróżnił już ponad połowę butelki. 
- JACK! – wybuchłam – Jak zamierzasz zdobyć skarb? Jak? Spijając się do umarłego każdego wieczoru? Wypowiadając codziennie tylko kilkanaście słów? Gapiąc się w morze 24 godziny na dobę? Jesteś kapitanem! KAPITANEM! 
- Nie masz pojęcia co przeżywam! – cisnął pustą flaszkę przed siebie – Umarła moja siostra! Zamordowała ją członkini mojej drużyny! Muszę dokonać niemożliwego! To nie jest takie proste jak myślisz! – darł mi się prosto w twarz. 
Stałam spokojnie, pozwalając mu się wyżyć. 
- Mam pojęcie. Kompania zamordowała mojego ojca i najlepszego przyjaciela! Spalili najlepszy statek mego rodu! Z żądzy zemsty opuściłam ukochanego brata! Przez parę lat nic mnie nie obchodziło. NIC. Mordowałam, piłam. Aż w końcu ktoś mi uświadomił, że nic tak nie zdziałam. No i zaplanowałam sobie życie lepiej. Chcesz skończyć tak jak ja? Tracąc życie? A i tak na marginesie - smoki mają tzw. naturalną tarczę obronną. To ulatująca dusza smoka opętała Aaę. Ona nie jest winna. A teraz, ciężarna, połamana, zakrwawiona i obita leży w swojej kajucie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz