wtorek, 14 stycznia 2014

Od Shell

- No no no… - syknęłam cicho. - Paskudna rana. Kto cię tak urządził?
 - Nie pytaj.  - wydukał Jack. - Głupia krowa zrobiła nas w wała. Pojawiła się krótko po twoim odejściu… właściwie, gdzie zniknęłaś?
 - Prawdę powiedziawszy, nie mam pojęcia co się stało. A może raczej nie pamiętam… Uważaj, zaboli - ostrzegłam, gdy mocniej ścisnęłam bandaż. Kapitan stęknął. - Na razie musi wystarczyć. Gdy wrócimy na statek, wyjmę kulę i opatrzę to jak należy. Nie ruszaj się…. TOĆ MÓWIĘ, NIE RUSZAJ! - podniosłam głos, gdy mężczyzna zamierzał wstać. Zaraz zwalił się z powrotem na ziemię. - Ugh, będziemy musieli zrobić prowizoryczne nosze… Ciężki to ty jesteś, kapitanie?
Jack zaczerwienił się lekko, choć może to z bólu. Rozejrzałam się po komnacie wypełnionej złotem.
 - To jest ten skarb Ponczo le Darena?
 - Ponce de Leona, kapłanko…
 - Nie jestem już kapłanką. - poprawiłam go, odwracając wzrok.
 - Tak? A to niby dlaczego?
 - Naprawdę chcesz znowu słuchać o Białej Damie? Wydawało mi się, że jej nie… - słowo to z trudem przechodziło mi przez gardło. - nie lubisz.
 - Skoro to coś na tyle ważnego, abyś zmieniła swoją profesję.
 - Dostałam pewną misję. Coś związanego z Ragnarokiem…
 - Znowu Ragnarok… tylko "Koniec Świata! Koniec Świata!"
Spojrzałam na  niego zdziwiona. Jak na rannego, miał dość siły, żeby energicznie wymachiwać rękoma.
 - Ostrzegałam. Moja misja, nie chcesz słuchać, łaski bez… Tymczasem… Czy coś się zmieniło, gdy mnie nie było?
Jack zrobił kwaśną minę. Zdecydowanie nie chciał mi o czymś powiedzieć. Nie ufał mi.
 - A może jednak jestem w stanie Ci z tym pomóc, co? - zaproponowałam. Chyba właściwie odczytałam jego sygnały, ponieważ zastanowił się nad tym dokładniej i wyszeptał:
 - Marta nie żyje. - zrobiłam głupią minę. Marta? Ta jego siostra? Mała strata, jak dla mnie. Chociaż zlecenie było niegdyś na niego… - Poza tym chyba szykuje mi się bunt…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz