poniedziałek, 28 października 2013

Od Aarony

Aarona wypuściła strzałę, która z rozkosznym świstem przecinała mroźne powietrze. w końcu z głuchym brzękiem wbiła się w drzewo. Przygotowała się do kolejnego strzału.

Na wyspę trafiła 4 dni temu. Ruszyła w głąb lądu, w poszukiwaniu cywilizacji. Po 2 dniach rozbiła obóz i rozpoczęła życie rozbitka.

Wydychane przez nią powietrze, zamieniało się w maleńkie kryształki lodu. Wypuściła kolejną strzałę, a gdy ta miała już wbić się w drzewo... na linię ognia wszedł mężczyzna. Pocisk utkwił mu powyżej kolana, rozbryzgując przy tym sporo krwi i ciała. Aarona z oczami przepełnionymi szokiem przyglądała się jak jej przypadkowa ofiara wyrywa strzałę z nogi.

-Co ty zrobiłaś dziwko?!- wrzasnął i nagle znalazł się tuż obok niej. Uderzył ją pięścią w twarz. Cios był tak silny, że aż się przewróciła. Czuła w ustach słoną krew wypływającą z przygryzionego właśnie języka. Splunęła różową śliną na śnieg. Spojrzała na przybysza.

-To był przypadek! Ale teraz chyba jesteśmy kwita?- facet jej się nie podobał.- Kim jesteś?

-Pragnę zauważyć, że to ja mogę cię bez problemu zabić, więc to ja zadaję tu pytania.

-Aarona. Jestem rozbitkiem. A ty? Kim jesteś?

-... John. Nie podobasz mi się...- powiedział. "Z wzajemnością" pomyślała.- A teraz czas umierać. Potem poszukam Kath i wrócimy z załogą na statek.- mruczał do siebie.

-Czekaj!- to była jej ostatnia deska ratunku.- Nie sądzisz, że kapitan chciałby mnie przesłuchać? Być może przydam mu się na coś.- John zaczął się zastanawiać nad jej słowami. "Nie daje się tak łatwo przekonać" pomyślała...

-Zgoda ale będę musiał cię związać. Będziesz moim więźniem.

-Dobrze tylko... Czy pozwolisz, że spakuję swoje rzeczy?- Chwila namysłu.

-Ok ale się pospiesz.- powiedział pomagając jej wstać. Rękawem wytarła krew spływającą po podbródku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz