Aarona wypuściła strzałę, która z rozkosznym świstem przecinała mroźne
powietrze. w końcu z głuchym brzękiem wbiła się w drzewo. Przygotowała się do
kolejnego strzału.
Na wyspę trafiła 4 dni temu. Ruszyła w głąb lądu, w poszukiwaniu cywilizacji.
Po 2 dniach rozbiła obóz i rozpoczęła życie rozbitka.
Wydychane przez nią powietrze, zamieniało się w maleńkie kryształki lodu.
Wypuściła kolejną strzałę, a gdy ta miała już wbić się w drzewo... na linię
ognia wszedł mężczyzna. Pocisk utkwił mu powyżej kolana, rozbryzgując przy tym
sporo krwi i ciała. Aarona z oczami przepełnionymi szokiem przyglądała się jak
jej przypadkowa ofiara wyrywa strzałę z nogi.
-Co ty zrobiłaś dziwko?!- wrzasnął i nagle znalazł się tuż obok niej. Uderzył
ją pięścią w twarz. Cios był tak silny, że aż się przewróciła. Czuła w ustach
słoną krew wypływającą z przygryzionego właśnie języka. Splunęła różową śliną na
śnieg. Spojrzała na przybysza.
-To był przypadek! Ale teraz chyba jesteśmy kwita?- facet jej się nie
podobał.- Kim jesteś?
-Pragnę zauważyć, że to ja mogę cię bez problemu zabić, więc to ja zadaję tu
pytania.
-Aarona. Jestem rozbitkiem. A ty? Kim jesteś?
-... John. Nie podobasz mi się...- powiedział. "Z wzajemnością" pomyślała.- A
teraz czas umierać. Potem poszukam Kath i wrócimy z załogą na statek.- mruczał
do siebie.
-Czekaj!- to była jej ostatnia deska ratunku.- Nie sądzisz, że kapitan
chciałby mnie przesłuchać? Być może przydam mu się na coś.- John zaczął się
zastanawiać nad jej słowami. "Nie daje się tak łatwo przekonać" pomyślała...
-Zgoda ale będę musiał cię związać. Będziesz moim więźniem.
-Dobrze tylko... Czy pozwolisz, że spakuję swoje rzeczy?- Chwila namysłu.
-Ok ale się pospiesz.- powiedział pomagając jej wstać. Rękawem wytarła krew
spływającą po podbródku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz