środa, 30 października 2013

Od Marty

Staliśmy na brzegu morza, na koniach. Edward odjechał. Ach.. Nawet mi go nie żal. Zasłużył sobie na to. Ale czuję, że jeszcze go spotkamy. Spojrzałam na załogę. Uspokoiłam się i rzekłam:
- To zapraszam na pokład. Po przygody!
Weszli na Perłę. John i Alicja wnieśli Kath. Penelopa weszła dumnie rozmawiając z Amber, a Vici wkroczyła na statek ze swoim naturalnym entuzjazmem. Zeszłam z konia.
- Będzie mi cię brakować - wyszeptałam koniowi do ucha.
Zarżał radośnie. Ucałowałam rumaka w chrapy. Ten stanął dęba i pogalopował w głąb wyspy. Zatrzymał się na skraju lasu i spojrzał na mnie. Patrzyłam w głąb lądu jeszcze chwilę. Zostawiam tu tak wiele. Brata, przyjaciela, bo mogę tak nazwać Ediego, te piękne konie i wspomnienia, te dobre i złe. Weszłam powoli na Perłę. Masz nowego kapitana stateczku.
- Wciągać kotwicę, rozprostować żagle! Dalej ruszać się! - krzyczałam wesoło ze śmiechem.
Gdy już trochę oddaliliśmy się od wyspy, wzięłam lunetę. Spojrzałam w stronę wyspy. Na brzegu zobaczyłam dwie małe postacie. "Żegnaj braciszku. Jeszcze się kiedyś spotkamy. Uważaj na Ediego. I wszystkiego dobrego, obyś nie wpadł na rodziców". Alicja podeszła do mnie i stanęła obok. Uśmiechnęłam się do niej.
- Pamiętasz jak to się zaczęło? I jak płakałam?
Skinęła głowa.
- To zapamiętaj tamten moment, bo to się nie powtórzy. Prawdziwa Marta wróciła - złożyłam lunetę.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz