Zaległa cisza. Nikt nie ruszył się z miejsca. Wszyscy gapili się na Jacka. Marta zrobiła się lekko czerwona.
- Jack… ja… - zaczęłam.
- Dlaczego mi to robisz?
- Ja nie wiem… tak jakoś…
- Tak jakoś? Tak jakoś?! Myślałem, że dziewczyna z twoim doświadczeniem wie, co robi!
- No tak, ale…
- Och, ale ty jesteś głupia!
Wszyscy się na nas gapili. Eddie również. Było mi z tym bardzo źle.
- A ty jesteś idiotą, kapitanie! - krzyknęłam czując, jak łzy nachodzą mi do oczu. - Wciąż tylko żerujesz na moich uczuciach! Kerte taka, Kerte owaka, baba, same kłopoty przez nią… Myślisz, że ja tego nie słyszę?! Wciąż borykam się z jednym problemem, ale widzę, że naprawdę nie zależy ci na życiu twojej załogi!
Ktoś, chyba Alicja, westchnęła głośno. Tak, trafiłam w czuły punkt. Jack był zdziwiony. Gdzieś z boku wychwyciłam Johna.
Nagle usłyszeliśmy pyknięcie. Pojawiła się Calypso.
- No no no… Cóż za urocza scenka. Oprócz faktu, że daliście mi felerny kompas, za który jeszcze się zemszczę, to jestem tutaj z konkretnego powodu. I co, zastanowiłaś się już Kerte?
- Tak! - poczułam, jak zbiera się we mnie złość. - Tak, Calypso. Proszę bardzo! Cokolwiek, byle jak najdalej stąd!
- Czekaj, Kerte! Nie rób nic pochopnie! - krzyknęła Alicja.
Ale było już za późno. Calypso podeszła do mnie i z głuchym pyknięciem odteleportowałyśmy się gdzieś. Ostatnie, co widziałam, to bezwyrazowa twarz Jacka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz