środa, 30 października 2013

Od Kerte

 Wokół mnie zawirowało. Zrobiło mi się niedobrze. Po raz pierwszy pomyślałam, czy to nie zaszkodzi dziecku.
 - A więc, droga Kerte… - zaczęła Calypso, gdy wylądowałyśmy. - oto moje Królestwo! Rozgość się…
W Krainie Cieni wiedźmy było nieopisanie jasno. Umarłe drzewa tworzyły szare, wyraźne kształty. Wszystko było widoczne, choć jakby za mgłą. Wyczuwałam, że mieszka tutaj mnóstwo osób.
 - Czy oprócz nas jest tutaj ktoś jeszcze?
 - Oj, taak… wygnańcy, potępieńcy… przecież musze mieć jakąś służbę.
Byłam zaskoczona jej odpowiedzią. Jak na zawołanie na horyzoncie pojawiła się dziewczyna odziana w strój pokojówki.
 - Jaśnie pani wybaczy…
 - Coś się wydarzyło podczas mojej nieobecności?
 - Nie, tylko… Kolacja będzie odrobinę później.
 - W porządku. Tylko nie za długo. Przygotujcie pokój dla naszego gościa.
Służka odeszła w stronę wielkiego domu, zbudowanego jakby z szarej cegły.
 - Dlaczego jest tutaj tak jasno? Myślałam, że panować będzie ciemność…
 - Och, Kerte… Na świecie jest tyle ciemności… Ja po prostu martwię się o samą siebie. A to jest takie odbicie. Biel oczyszcza, nie uważasz?
Spojrzałam na nią. Spróbowałam się uśmiechnąć. Odwzajemniła go jakimś dziwnym grymasem.
 - Nie myśl, że jestem dla ciebie mila z gościnności. Mam w tym swój własny cel. Nie zdradzę ci, jaki. Tutaj nie możemy czytać swoich myśli. Zasady będą jasne: jesteś moim goście do momentu, gdy zachce mi się ciebie wyrzucić. A to wydarzy się - jak już ustaliłyśmy - po porodzie. Możesz robić wszystko oprócz kontaktowania się z kimkolwiek z zewnątrz. Możesz to uznać nawet za więzienie - wszystko zależy od podejścia. Raz na jakiś czas możesz nawet pogadać ze starą Calypso. Posiłki są o stałych porach. I tak, wiem, że przemyciłaś lutnie. Pośpiewasz nam czasem.
Słuchałam jej słów z otwartą buzią. Calypso? Taka miła?! Cóż, sama stwierdziła, że nie robi tego bez powodu…
 - Tak jest… jaśnie pani.
 - Bardzo dobrze, Kerte. Bardzo dobrze…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz