niedziela, 27 października 2013

Od Jack'a

Wywróciłem oczami i uśmiechnąłem się. Bystrzacha. Musiała się pośmiać. No trudno. Podszedłem do jednego z koni. Pogłaskałem go po grzbiecie. Odwrócił łeb i spojrzał na mnie. Wsiadłem na jego grzbiet. Koń wierzgnął i wylądowałem w śniegu. Wszyscy zaczęli się śmiać.
- Ej! To Marta jest specem od koni, nie ja!
Nie powstrzymało to śmiechu. Po chwili i ja się śmiałem. Vici pomogła mi wstać.
- Dzięki piegusie - rozwichrzyłem jej włosy.
Vici zrobiła urażoną minę. I popchnęła mnie w śnieg.
- Ej!
Zrobiłem śnieżną kulkę i wycelowałem w dziewczynę. Ta się schyliła  i śnieżka trafiła w Amber. Ta rzuciła we mnie. Okazało się, że mam cela jak baba z wesela. Bo celując w Amber trafiłem w Alicję, która zachwiała się na koniu. I zaczęła się bitwa. Po półgodzinie wszyscy siedzieliśmy na śniegu cali mokrzy i roześmiani.
- No to teraz na koń! - zakomenderowałem.
 Jednak znowu zapomniałem, że to zimne konie. I wylądowałem z powrotem w śniegu. Jeszcze jeden wybuch śmiechu. I po chwili wszyscy już siedzieli na koniach. Ja dostałem najbardziej narowistego. Ciągle próbował mnie zrzucić. Ruszyliśmy podśmiechując się w głąb lądu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz