sobota, 26 października 2013

Od Jack'a

Zeszliśmy na ląd. Ja, Alicja, John, Vici, Penelopa i Amber. Pod stopami skrzypiał nam śnieg. Było strasznie zimno. Na brzegu rosły (pewnie magiczne skoro trwają w takim zimnie) jakieś kolczaste rośliny. Zaczęliśmy się przez nie przedzierać. Gdy przeszliśmy przez tajemnicze rośliny, Alicja spojrzała na mnie dziwnie.
- Powinieneś..
-Co?
- Twoja twarz...
- No co?
- Spójrz w wodę - tupnęła i w lodzie otworzyła się przerębla.
Spojrzałem w wodę. Moja twarz była bardzo poorana. Powinienem coś z tym zrobić. Wziąłem nóż do ręki i odciąłem zamarznięte końcówki brody. Włosy spiąłem w kitkę. Na twarzy, od tajemniczych roślin, miałem ranę na kształt krzyża. Założyłem płaszcz, który wziąłem ze sobą z pokładu. Reszta zrobiła to samo.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz