Kerte zniknęła razem z Calypso. "Co tu się dzieje?". Nagle zapanował chaos. Z
pomiędzy drzew wypadł John. Siedział na koniu a w ramionach trzymał ogromnego
wilka. Jak mu się to udało? Nie mam pojęcia.
- Pomóżcie mojej słodkiej Kath!-
Alicja ruszyła z odsieczą.
Marta i Edie wymienili spojrzenia i odjechali.
Jack stał z szeroko otwartymi oczyma. Chwilę zajęło zanim wszyscy się uspokoili.
Przyglądałam się z miejsca przy ognisku. Trudno było je rozpalić, bo drewno było
mokre a z nieba siąpił lekki deszczyk.
Jack usiadł obok mnie. Przez cały czas
starał się nad wszystkim panować ale wiedziałam, że cała ta sytuacja go
przerasta. Położyłam mu dłoń na ramieniu. Spojrzał na mnie. Za moimi plecami
usłyszałam szelest wśród gałęzi drzew. Jakby ktoś się skradał. Chwyciłam łuk i
podniosłam się błyskawicznie. nałożyłam strzałę na cięciwę i ją puściłam. Na
ziemię spadła ruda wiewiórka. Takiego samego koloru były włosy Kerte. Poczułam
się nieco niezręcznie wiedząc, że Jack patrzy na mnie. Poszłam po zwierzę.
-
Przynajmniej zjemy dziś kolację- rzuciłam ale to chyba jeszcze bardziej mnie
pogrążyło. No cóż. Chciałam dobrze. wróciłam na swoje miejsce przy ognisku. Moja
dłoń znowu powędrowała ku ramieniu Jack'a. Spojrzał na mnie a w jego oczach
widziałam pragnienie bliskości przyjaciela.
-Więc jaka właściwie jest Kerte?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz