czwartek, 12 grudnia 2013

Od Jack'a

To wszystko mnie zmartwiło. Już nic nie rozumiałem. I wtedy zainteresowało mnie zamieszanie na lądzie.
- Marta - szturchnąłem ją.
Zeszliśmy na ląd. Nie było już ucieczki.
- Co się tu dzieje? - spytała Marta - E... - dopiero zauważyła rodziców - Załoga! Czekajcie tu!
- Moi to samo! - dodałem i z niewesołymi minami ruszyliśmy ku rodzicom.
Załoga usiadła w kole i rozpaliła ognisko. Nie chcieliśmy im tego mieszać. To nasz problem. Nie ich. porozmawialiśmy chwile z rodzicami. Nie było łatwo. Całe zamieszanie, przeszłość. Usiadłem obok nich na piasku. Matka mnie przytuliła, co było dość dziwne. I nagle stało się coś dziwnego. Choć rozwiązywało nasze kłopoty, mi nigdy do głowy nie przyszło. I po Marcie się tego nie spodziewałem. Strzeliła do nich. Padli trupem. I po wszystkim. A ona po prostu wróciła do załogi. Spokojnie i bez wyrzutów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz