Obudziłam się nad
ranem. Na warcie nie było nikogo. Podniosłam się powoli z posłania i coś
strzeliło mi w plecach. Nie cierpię spać na ziemi.
Usłyszałam syczący
szept. Dochodził z lasu. Nadstawiłam uszu, a dźwięk się powtórzył. Wstałam i na
palcach weszłam w gęstwinę. Na skraju puszczy na chwilę odwróciłam się w
kierunku obozowiska. Wszyscy smacznie spali. Przyjrzałam się twarzy Tory, Marty… Miałam wrażenie, że nigdy już ich nie zobaczę. Zza fałd sukni
wyjęłam oprawiony w skórę dziennik i położyłam na swoim posłaniu. Zagłębiłam się
w las, ciekawa tych dźwięków…
W ten oto sposób
zniknęła o świcie dziewczyna zwana Shell. Nikt nie wie, co się z nią stało. W
dzienniku spisała pieśń Val w nadziei, że przyda się Jackowi i reszcie. Jakiś
czas później nad lasem zebrały się chmury, a w samym środku polany rozbłysnął
snop światła. Tylko niektórzy, zamiast pioruna, ujrzeli tam kolumnę dusz,
stąpającą lekko po drobinkach wody, aby zabrać swoją siostrę do Krainy Wiecznych
Snów, gdzie nie ma ciemności.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz