niedziela, 29 grudnia 2013

Od Marty

Ta elfka z załogi brata prowadziła nas na jakąś polanę. Nie wiem czemu wszyscy chcieli tam iść ale dobra. Niech i tak będzie. I tak dotarliśmy na ta tajemniczą polanę. Nic nadzwyczajnego. Las. Drzewa, krzewy i trawa. Prychnęłam. Jednak ta sielanka nie trwała długo. Najwyraźniej elfkę przyciągnęła magia. I to potężna. Zbyt potężna. Magia smoka. Bestia spadła na ziemię jak grom z jasnego nieba. Staliśmy jak wryci. Bo co robić w takiej sytuacji? Smok był krwisto czerwony. Jego ślepia lśniły złotem. Stara magia biła od niego niczym zapach. Magia ta miała zapach. Zapach rozgrzanego metalu. Bestia stanęła przed nami i zaryczała. Ten smok był piękny. Ciągnęło mnie do niego.  Wszyscy prócz mnie mieli przerażone miny. Elfka tego nie przewidziała. Trzęsła sie ze strachu. Podeszłam do bestii. Chciałam ją ujarzmić, lecz mi nie pozwolono. Ktoś złapała mnie za ramię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz