środa, 20 listopada 2013

Od Aarony

Siedziałam z Daeronem pod pokładem trzymając go za rękę. Shell pomogła. Było to widać, choć nie od razu. Leżał nieprzytomny na łóżku prawie cały zabandażowany. Syreny nieźle go załatwiły. A mój brzuch zdążył się ostatnio powiększyć nieco bardziej niż się tego spodziewałam. Być może za dużo jem. Daeron powiedział, że to na pewno będzie syn. Muszę zapytać go czy mógłby mieć na imię Ragnar. Choć ja wolałam córeczkę. Małą, czerwonooką i jasnowłosą Raenys. Ale tym zajmę się później. Zostawiłam ukochanego w łóżku i poszłam do kuchni. W końcu nie mogłam przez niego zaniedbać załogę. Wzięłam się w garść. Przygotowałam solone mięso, które było zamknięte w beczkach i polałam je miodem. Wynagrodzenie po przeprawie przez stadko syren (i uratowanie Daerona). Przyłożyłam się do roboty. Chyba wszystkim smakowało. Piwo, które podałam na pewno im podeszło. Ja nie piłam dużo. Ktoś wzniósł toast za udaną walkę więc nie wypadało odmówić. Wszyscy byli szczęśliwi a na ich twarzach malowała się ulga. Pomyślałam o Daeronie śpiącym pod pokładem i mój oddech zadrżał ale zaraz się uspokoił. Musiałam być twarda. Nigdy nie zapłaczę. Jestem wojowniczką. Choć niedługo będę też matką... Ale mimo to nikt nie będzie myślał, że jestem słaba. Nikt. Thorna ostrzyła szablę rozmawiając przy tym z Jack'iem o stylu walki. Shell natomiast instruowała Amber przy rozdzielaniu jakichś nasion. Zeszłam pod pokład. Daeron cały czas spał. Sprawdziłam czy wszystko w porządku tak jak poinstruowała mnie Shell a potem chwilę z nim posiedziałam. Poszłam na pokład. Na niebie jaśniały gwiazdy spoczywające na czarnej kotarze nocy. Wspięłam się na gniazdo. Czułam we włosach powiew świeżości. Rozpuściłam je. Wśród ciemności spowijającej świat rozlewający się wokół nas ujrzałam coś co nie było morzem.
-Ląd!- krzyknęłam do załogi, która śmiejąc się wychodziła z jadalni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz