Siedziałam z Daeronem pod pokładem trzymając go za rękę. Shell pomogła. Było to
widać, choć nie od razu. Leżał nieprzytomny na łóżku prawie cały zabandażowany.
Syreny nieźle go załatwiły. A mój brzuch zdążył się ostatnio powiększyć nieco
bardziej niż się tego spodziewałam. Być może za dużo jem. Daeron powiedział, że
to na pewno będzie syn. Muszę zapytać go czy mógłby mieć na imię Ragnar. Choć ja
wolałam córeczkę. Małą, czerwonooką i jasnowłosą Raenys. Ale tym zajmę się
później. Zostawiłam ukochanego w łóżku i poszłam do kuchni. W końcu nie mogłam
przez niego zaniedbać załogę. Wzięłam się w garść. Przygotowałam solone mięso,
które było zamknięte w beczkach i polałam je miodem. Wynagrodzenie po przeprawie
przez stadko syren (i uratowanie Daerona). Przyłożyłam się do roboty. Chyba
wszystkim smakowało. Piwo, które podałam na pewno im podeszło. Ja nie piłam
dużo. Ktoś wzniósł toast za udaną walkę więc nie wypadało odmówić. Wszyscy byli
szczęśliwi a na ich twarzach malowała się ulga. Pomyślałam o Daeronie śpiącym
pod pokładem i mój oddech zadrżał ale zaraz się uspokoił. Musiałam być twarda.
Nigdy nie zapłaczę. Jestem wojowniczką. Choć niedługo będę też matką... Ale mimo
to nikt nie będzie myślał, że jestem słaba. Nikt. Thorna ostrzyła szablę
rozmawiając przy tym z Jack'iem o stylu walki. Shell natomiast instruowała Amber
przy rozdzielaniu jakichś nasion. Zeszłam pod pokład. Daeron cały czas spał.
Sprawdziłam czy wszystko w porządku tak jak poinstruowała mnie Shell a potem
chwilę z nim posiedziałam. Poszłam na pokład. Na niebie jaśniały gwiazdy
spoczywające na czarnej kotarze nocy. Wspięłam się na gniazdo. Czułam we włosach
powiew świeżości. Rozpuściłam je. Wśród ciemności spowijającej świat rozlewający
się wokół nas ujrzałam coś co nie było morzem.
-Ląd!- krzyknęłam do załogi, która śmiejąc się wychodziła z jadalni.
-Ląd!- krzyknęłam do załogi, która śmiejąc się wychodziła z jadalni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz