niedziela, 3 listopada 2013

Od Jack'a

Spacerowałem z Aaroną po plaży. Miałem doła. Nagle przed nami pojawiła się Penelopa.
- Penelopa! Co ty tu robisz?!
Spojrzałem na jej ręce. Trzymała dziecko. Oj nie dobrze. Oj nie dobrze. To źle wróży.
- To twój syn - powiedziała.
Przejechałem ręką po włosach. Bardzo źle.....
Podeszła do mnie, jednak nie wyciągnąłem rąk po dziecko. Aanora go od niej zabrała.
- To ja wracam do Marty - uśmiechnęła się i zniknęła.
- Czekaj!
Już jej nie było. Aanora spojrzała na mnie.
- Co?! Ja tego na ręce nie biorę.
- Ale skoro on jest tutaj, to co z tą całą Kerte?
No właśnie? To ona powinna się nim zająć. Przeszliśmy jeszcze kawałek. Usłyszeliśmy jęki.
- Zaczekaj - powiedziałem.
Podszedłem bliżej. O dziwo ujrzałem Calypso.
- Czemu jęczysz?
Wyszczerzyła czarne zęby.
- Nie zrozumiesz. Ja zdradziłam, on zostawił - zaczęła mruczeć pod nosem i bawiąc się pozytywką w kształcie serca - A! - krzyknęła - On jest u ciebie? Prawda? Oddaj mi go. Taką miałam z nią umowę. A ty nie będziesz mieć problemu.
Zastanowiłem się chwilę.
- Aarona! Chodź tu na chwilę!
- Mądry chłopiec - uśmiechnęła się wiedźma.
- Wiesz co, Calypso?
- Co?
- Przydałoby się ciebie ograniczyć.
Spojrzała na mnie zdiwiona. Po chwili się rozluźniła.
- Nie twoja to działka, ty jesteś naznaczony przez inne przeznaczenie, twoja siostra przez inne - bardziej interesujące, a Kerte przez jeszcze inne, ciekawsze od twojego, mniej ciekawe od Marty...

1 komentarz: