niedziela, 3 listopada 2013

Od Marty

Vici poszła po mapę, a ja rozejrzałam się po barze. Spokojne miejsce. Ale kto raz oddychał powietrzem Tortugi ten nigdzie indziej nie zazna spokoju..... - uśmiechnęłam się pod nosem. Usiadłam za barem.
- Rumu poproszę!
Dostałam maleńki kieliszek trunku. Spojrzałam pytająco na barmana.
- Po co kieliszek. Biorę butelkę - powiedziałam odbierając mu butelkę.
- A kto zapłaci?
- A no ja.
Rzuciłam mu pieniądze, ale zaraz potem, gdy wychodził z baru zabrałam dwa razy tyle. Durni ludzie. Wyszłam na zewnątrz. Vici właśnie wyszła z uliczki naprzeciwko. Niosła mapę. O tak. I zaraz wyznaczymy kurs.... Może by tak obrabować sławnego Ponce de Leona? Uśmiechnęłam się. Ale po drodze czeka nas nie mała przeszkoda. Statek bogaty, nie dawno rozbity. Ale nasuwa się pytanie o powód wypadku.. I to cały problem. Zguba marynarzy. Najbardziej to panów trzeba będzie przygotować.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz