piątek, 15 listopada 2013

Od Jack'a

Nie przejmowałem się zbytnio nową. Później gdy zupełnie dojdzie do siebie to z nią pogadam. Najadłem się do syta. W końcu porządne mięso! Coś zjadliwego. Po kolacji poszedłem do siebie. Spróbowałem odpocząć. Ponce de Leon. Chyba jakoś tam dopłyniemy. Gdy wstałem wyszedłem na pokład. Aarona i ta nowa się modliły.
- O rany. Lepiej w nic nie wierzyć i nie być nikomu posłusznym. usługiwać jakimś bogom. Okropieństwo. To wszystko bzdury.
Stanąłem na dziobie. Morze,  pustka i  niebo. Poszedłem na bocianie gniazdo. Wziąłem lunetę do ręki. Za nami bardzo daleko, zobaczyłem coś jakby maszt, choć mogła to być także chmura. Wzdrygnąłem się i znowu popatrzyłem w to samo miejsce. Nic. Nawet chmur. Nie dam się wy podstępne żmije. Zszedłem na pokład. Nowa właśnie kończyła się modlić. podszedłem do niej.
- I co powiesz coś o sobie?
Nadal się modliła.
- Rozumiem, nie przerywać. Poczekam aż skończysz.
Stałem nad nią i oparłem się o burtę. "No dalej" - pomyślałem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz