poniedziałek, 11 listopada 2013

Od Daerona

Mój statek zatonął. "Cholera co ja takiego zrobiłem Odynie?" Cholerny kraken miał cholerną matkę... Potem wyciągnęli nas cholerni jasnoocy. Jacyś znajomi Jack'a i Aarony. Udało mi się odzyskać parę toreb z "Ciszy". Aarona bardzo się ucieszyła gdy wręczyłem jej te należące do niej. Pocałowała mnie w obydwa policzki. To było miłe. Potem jasnoocy zostawili nas w pierwszym napotkanym porcie, wzięli Jona i odpłynęli. Aarona płakała gdy statek się oddalał. To znaczy nie uroniła ani jednej łzy ale była widać, że gdyby była sama spływałyby bezgłośnie po jej twarzy. Była silna. Jack szybko zniknął. Jego twarz przybrała niezdrowego zielonkawego koloru. A my cały czas staliśmy w porcie. Moja towarzyszka patrzyła na horyzont. Usilnie nad czymś myślała. Jej rozwiane włosy zdawały się płonąć srebrnym ogniem, a w morzu krwi w jej oczach odbijały się promienie zachodzącego słońca. Rozchylone usta poruszały się bezgłośnie jakby znowu nuciła małemu. Złapałem ją za rękę. Zaskoczona spojrzała na mnie. Kiwnąłem na nią głową i ruszyliśmy ramię w ramię w stronę miasta.
-Będziesz za nim tęskniła co?- Nie odpowiedziała. Nie musiała. Wiedziałem co by powiedziała. Pewnie marzy o własnym dziecku. Dotarliśmy do fontanny. Przed nią na brukowanej ulicy utworzono mozaikę przedstawiającą kierunki świata. Usiadłem na murku otaczający zbiornik. Aarona zrobiła to samo. Zamoczyła ręce i zaczęła przeczesywać włosy. Milczała. Wpatrywałem się w nią jak urzeczony. Na pożegnanie swojego podopiecznego założyła czerwoną suknię wysadzaną drogimi klejnotami. Bardzo podkreślała jej figurę. Nie wiem czy dzieciak zapamięta ten widok ale ja na pewno. Straciłem nad sobą kontrolę. Przysunąłem się bliżej, ująłem jej twarz w dłonie i wpiłem się w jej usta.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz