poniedziałek, 11 listopada 2013

Od Jack'a

- Dobrze. Będziesz lekarzem. A teraz trzeba statek zdobyć.
- Zdobyć?
- Ukraść jeśli zdobyć to dla ciebie niezrozumiałe.
- Ale zostałeś oczyszczony? Zmieniony? I chcesz kraść?
- Jeśli chciałaś mnie TAK zmienić. To coś nie wyszło.
Wyszedłem z pomieszczenia, wyrywając kapłance list gończy. Ciekawiło mnie wszystko co dotyczy przeszłości, ale muszę poczekać. Dogonić Martę. Natknąłem się na Aaronę i jakiegoś gościa.
- Gdzie pędzisz Jack?
- Po statek - rzuciłem mimochodem.
- To my też idziemy - krzyknęła za mną i chwytając mężczyznę za rękę podbiegła do mnie.
- Jesteście parą? - spytałem.
Zawahali się i nic nie odpowiedzieli.
- Zresztą, co mnie to.
Wyszliśmy do portu. Rozejrzałem się. Upatrzyłem mały stateczek. Miał wyryty napis "Żałoba". Może być  i "Żałoba". Dziarskim krokiem wkroczyłem na pokład. Zastrzeliłem strażników i stanąłem za sterem.  Wszyscy patrzyli na mnie zdziwieni. Najbardziej kapłanka.
- Twoja Dama na mnie nie działa - zaśmiałem się - Nie wierzę w nią. Wciągać kotwice. Zaraz nas strażnicy dorwą.
Mężczyzna wciągnął kotwicę, a Aarona przyglądała się figurze dziobowej.
- Syrena. Bez ust - powiedziała - Kobieta z "Ciszy" tez nie miała ust.
- Ale to jest "Żałoba". Której jestem kapitanem - powiedziałem dumnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz