wtorek, 26 listopada 2013

Od Aarony

"Chyba, że chcę zostać?" Pff... też mi pytanie. Oczywiście, że idę! Co prawda trudno było mi zostawić Daerona pod opieką Amber no ale ktoś musiał się nim zająć. A ja nie zamierzałam przepuścić okazji zejścia na ląd. Założyłam wysokie buty z cholewką, spodnie za kolana i trochę luźniejszą bluzkę. Wzięłam ze sobą łuk. Narzuciłam na siebie płaszcz z kapturem i zeszliśmy z pokładu. Szliśmy przez las. W powietrzu unosiła się woń iglastych drzew. Nasze buty cicho mlaskały dotykając mokrej ziemi. Droga ciągnęła się bez końca.
-Kiedy w końcu coś znajdziemy?-zapytała znudzona Shell.
-A co zamierzasz właściwie znaleźć?-dopytywałam się.
-Hmm... jesteśmy piratami. Liczę na jakieś skarby.- Dziewczyna zrobiła rozmarzoną minę. Odwróciłam głowę i zaśmiałam się pod nosem.
-Zobaczcie tam- Jack wskazał na zarys murów przebijający się przez drzewa. Po chwili zobaczyliśmy ruiny zamku.- Ok. Ja pójdę z Shell przeszukać zachodnią wieżę a wy rozejrzycie się wokół dziedzińca.- Kapitan i kapłanka odeszli w swoją stronę.
-No dobrze. To chodźmy.-ruszyłam za Torą. Na początku nie znalazłyśmy nic ciekawego ale potem naszym oczom ukazało się wejście do wielkiej sali. Stosy wypalonych niedawno ognisk walały się po podłodze. Ale nie było nikogo. Było tu też stanowczo za cicho. Przez otwarte drzwi wtargnął podmuch zimnego powietrza niosący płatki śniegu- skąd? Nie wiem. Wiatr uleciał w stronę podwyższenia i wtedy ujrzałam postać siedzącą na tronie. Była pół-przezroczysta, zapewne duch. Patrzyła na mnie wzrokiem pełnym boleści a w ręku trzymała miecz wsparty o kamienną posadzkę. To był mężczyzna. Przypominał mojego ojca. Twarz jakby wykuta z kamienia spoglądała na mnie cierpliwie... i mężczyzna zniknął.
-Co to było?- Spojrzałam na Torę. Miała szeroko otwarte usta jakby doznała szoku... ale nie spoglądała na ducha. Co miałoby ją tak zaszokować? Nagle usłyszałyśmy krzyk i obydwie zwróciłyśmy spojrzenia ku drzwiom. Krzyczała Shell.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz