Kapitan najwyraźniej nie był zadowolony z mojej obecności. "Co mogę im
powiedzieć?"
-No cóż. Płynąłem sobie statkiem z moją załogą. Mieliśmy dotrzeć
na Starą Wyk. Ale niestety natknęliśmy się na dość paskudne
stworzenie...
-Dość... paskudne?- powtórzyła dziewczyna. "Dość
bardzo"
-Kraken.- Słuchacze wstrzymali oddech. - Musiał być młody bo w
przeciwnym wypadku nie mielibyście z czego budować statku. Wymienili
spojrzenia.
-No dobrze- zaczęła Aarona. Była naprawdę... fajna?- A wcześniej?
Dlaczego wypłynąłeś i kim byłeś zanim do nas trafiłeś?- Drążyła
temat.
-Cóż... Tą opowieść powinno się zachować na jakiś długi pijacki
wieczór.
-Właściwie to i tak nam nie ucieknie.- Skwitował Jack.- Będziemy
mieli dużo czasu żeby się poznać.- Podał mi rękę. W pierwszym momencie
zauważyłem w tym geście podstęp. Ale potem uścisnąłem jego dłoń. Dzieciak znowu
zaczął płakać.- Cholera, Aarona możesz się nim zająć?
-Znowu ja? To twój
syn!
-Ale to ty go uratowałaś zbawicielko.- Uśmiechnął się a w odpowiedzi
otrzymał wzrok, którym można by zabijać. Zszedł pod pokład po krótkiej bitwie
spojrzeń. Aarona zerknęła na mnie.
-Myślę, że musimy się lepiej poznać.-
Uśmiechnęła się.
-I mam nadzieję, że się poznamy.- Schowała sztylet.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz