czwartek, 28 listopada 2013

Od Shell

Thorna przestała krzyczeć. Zaczęła miotać się w konwulsjach. Jack przytrzymał ją przy posadzce, a ja wyczarowałam nam źródło światła.
 - Czy ona umrze? - zapytała naiwna Aarona.
 - Coś ty, ona ma wizję. - fuknęłam. - Musimy poczekać, aż się skończy.
Rzeczywiście, dziewczyna rozluźniła się. Uchyliła oczy.
 - Jack? - wyszeptała. - Och, co ja widziałam.
 - Opowiedz nam. - powiedziałam łagodnie. Thorna usiadła. Mówiła o Ragnaroku, końcu świata i Lokim.
 - Cholera jasna. - zaklęłam, gdy skończyła. Wszyscy spojrzeli na mnie zdziwieni. To, że jestem kapłanką i nie wypada mi przeklinać, nie oznacza, że tego nie umiem. - Sprawy zaszły zdecydowanie za daleko. Świat się kończy…
 - To wiemy. - przerwała mi Aarona.
 - Możesz coś do tego dodać, Shell? - zapytał kapitan. Wiedział już, że coś wiem.
 - Ale ostrzegam, to całkiem długa historia.
 - Mamy czas. - uśmiechnął się ponuro.
 - Nie opowiadałam wam o Białej Damie, ponieważ szanowałam waszą odmienność religijną. - zaczęłam, po czym spojrzałam na resztę. Thorna była znudzona, na twarzy Aarony malowała się trwoga połączona z niedowierzaniem, a Jack krył wszystkie emocje. Czekali. - Moje nauki głoszą, że Najjaśniejsza zasiada na sklepieniu wraz z Odynem, Zeusem, Ozyrysem i wszystkimi innymi zasłużonymi bogami. Dzieje jej i jej kapłanek są takie straszne i skomplikowane, że poznanie ich zajmuje lata. Spróbuję skrócić wam historię.
Mało kto wie, że Biała Dama ma tak naprawdę na imię Vivianne. Kiedyś, dawno temu, była Królową Netherlandu, Nowej Cintry, a później Herreni - tego małego państewka na wschodzie. Jako młoda półelfka była zakochana w człowieku - magu, królu Królestwa Powietrza - Lucjuszu. Po wielu perypetiach on ją zdradził, przyłączył się do rebelii przeciwko niej i obalił jej rządy. Miał córkę z jej przyjaciółką - otrzymała imię Aurora, ale przez wszystkich nazywana była Aureollą. To w takim wielkim skrócie. - Aarona otworzyła szeroko oczy.
 - Moja babka miała tak na imię! - krzyknęła, przerywając mi.
 - No widzisz! Jesteś potomkinią Wielkiego Rycerza Maga Powietrza Lucjusza. Nie wiadomo, co się z nim samym stało po konfederacji, ale niektórzy mówią, że stał się nieśmiertelną duszą i objawia się świetlistym blaskiem. O prawdziwości tego twierdzenia niedawno przekonaliśmy się na własnej skórze. Nadchodzi koniec świata.
 - A co do tego wszystkiego ma Loki? - zapytała Thorna. Była wyraźnie zbulwersowana.
 - Hah… To jeszcze ciekawsze. - Jack ziewnął. - Podczas rządów Biała Dama współpracowała z kanclerzem pewnej rady. Nie będę szastać ważnymi nazwami, są bardzo skomplikowane. W każdym razie kanclerz ów był mężem naszej Słuchaczki. Poprzez różne rytuały, działalności w polityce Herreni - między innymi przez zamach na Księżną Berenikę - otrzymali boską moc. Przyjęli imiona Loki i Sygin. Ona została, aby służyć Najjaśniejszej, a on cofnął się w czasie i wplątał w sprawy Północy. Teraz najwyraźniej Czarnowłosy Bóg znowu zaczyna mącić. Jego przyjście sygnalizuje Ragnarok, prawda?
 - Masz rację. - powiedziała Aarona. W jej oczach błyszczał strach. Zapadła cisza.
W komnacie było zimno. Nie czuliśmy wiatru. Magiczne światło mrugało na środku. Siedzieliśmy zamyśleni, staraliśmy się zrozumieć co się tu dzieje.
 - W którymś objawieniu - powiedziałam cicho. - Biała Dama zapewniła, że gdy nadejdzie koniec świata, ona powróci. Nie wierzę w to. Widziałam, jak spadała w Bezdennej Otchłani.
 - Otchłań łączy się ze Sklepieniem. - zaparła Aarona. Zaczęła mówić moimi słowami. - Zobaczysz, nie możemy zginąć. Przetrwamy.

 - Przetrwamy. - powtórzył Jack. Nie widziałam, czy wierzył w choć jedno moje słowo. - Ale najpierw musimy się stąd wydostać. - zaczął rozdzielać robotę. Nie było czasu do stracenia - nie wiadomo, gdzie Marta.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz