niedziela, 17 listopada 2013

Od Jack'a

Patrzyłem jak Daeron się ciesz. Niby z czego? Dzieciak. Na pokładzie. Pf.. Po kolacji wstałem od stołu.
- Tora napijesz się czegoś?
- Czemu nie.
Poszedłem do mojego składziku. Tora szła za mną. Weszliśmy do pomieszczenia.
- O trochę tego jest.
- Trochę - przytaknęła.
Wzięliśmy po butelce i usiedliśmy na beczkach.
- Dobrze walczysz - powiedziałem.
- Ty też.
Uśmiechnąłem się.
- To wiem.
Siedzieliśmy tam trochę. Ściemniło się i ledwie widzieliśmy siebie na wzajem. Wyszliśmy na pokład.
- Oj, oj. Docieramy tu nocą.
- No niestety panie mężczyzno.
Zaśmialiśmy się.
- Trzeba ich postawić na nogi.
- Już?
- Nie, ale za chwilę. Musimy kiedyś dokończyć ten pojedynek.
- Zgadzam się.
- A więc Toro, nie przeszkadza ci, że na nas trafiłaś?
- Nie. Jesteście spoko.
- Dzięki.
- To nie było o tobie - szturchnęła mnie.
- Oj, oj.
Zaśmialiśmy się znowu. Atmosfera była luźna. Nie trzeba się skupiać na tym by powiedzieć coś "inteligentnego" jak to wszyscy chcą.
- Dobra. Trzeba zobaczyć czy mamy proch armatni. Na wszelki wypadek - skinąłem na nią.
Zszedłem pod pokład. Po chwili wróciłem.
- Trzeba było zwinąć inny okręt.
- Nie ma?
Pokiwałem przecząco głową.
- Nie ma.
Zadzwoniliśmy w dzwon stojący na pokładzie. Momentalnie wszyscy się zebrali.
- Liczymy na ciebie - pani stróżu watach bojowych.
Tora przyjęła groźna postawę i powiedziała:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz