piątek, 8 listopada 2013

Od Daerona

Pokład pod moimi stopami kołysał się lekko. Zabawne jak łatwo było znów znaleźć się na morzu.
Już dłuższy czas przebywałem na wyspie. Przestałem liczyć ale mogłem się na niej znajdować od pół roku. A potem zjawiła się ta dziewczyna. Po kilku dniach przypłynęło więcej ludzi ale z nich został tu tylko jakiś facet. Tamci chyba ich porzucili. Dziewczyna zachorowała a ten koleś- dziewczyna mówiła na niego Jack- zbierał części rozbitych statków i naprawiał moje dziedzictwo. Galera pierwotnie nazywała się "Żałoba" ale nazwa "Cisza" też nie była najgorsza. Nazwała ją tak dziewczyna (jak się później okazało- Aarona). Zakradłem się na pokład podczas jednego z dni kiedy obydwoje naprawiali statek. Było też jakieś dziecko. Nowy kapitan mojego statku (stary się utopił) nie poświęcał mu dużo uwagi, ale dziewczyna wyglądała jakby czekała na coś w związku z chłopcem.
Dzieciak znowu ryczał. Nie mogłem przez niego spać. Ale gdy ktoś nie wie o twoim istnieniu to nie liczy się z twoim zdaniem. Morze zaczęło robić się niespokojne. Jack zaczął mówić.
-Aarona zanieś Jonathana na dół. Widziałem statek. Chyba Czarnobrodego.
Czarnobrody... tak. Kilka razy się na niego natknąłem ale nie robił mi problemów... a poza tym szybko znikałem mu z oczu. Usłyszałem pospieszne kroki na schodkach prowadzących pod pokład. Potem otworzyły się drzwi i dziewczyna weszła do swojej kajuty. Kiedy chłopiec przestał płakać wyszła. Ujrzałem ją gdy wchodziła na górę.
-Zbliżają się.- mówił kapitan. "Spostrzegawczy jest" pomyślałem sarkastycznie.
-Nie uda nam się uciec?- "nie".
-Nie- odpowiedział Jack zamiast mnie. Zaczęli krzątać się po pokładzie. Nie wiem co chcieli zrobić. Może się schować? Może znaleźć jakąś broń? Usiadłem na deskach i zamknąłem oczy. Wciągnąłem do płuc słone morskie powietrze. Oddech Utopionego Boga. Widziałem teraz wyraźne mój (nasz) statek. Zaczęła spowijać go mgła a potem zniknął. Gdy odzyskałem świadomość obcy statek był już daleko a my płynęliśmy w przeciwnym kierunku niż on. Wstałem. Poszedłem w stronę moich zapasów rumu. Dziwne, że jeszcze nikt ich nie znalazł. Gdy tak klęczałem nad schowkiem w podłodze zobaczyłem na podłodze cień. Podniosłem wzrok. Nade mną stała dziewczyna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz