poniedziałek, 11 listopada 2013

Od Shell

Ciasne uliczki Terdanii spowijał mrok. Szłam w założonym kapturze mojej adepckiej szaty. Sztylet wysuwał się luźno z mojego rękawa. Nie bałam się - nikt nie skrzywdzi Azurytki. Myślałam nad kolejnym przystankiem… tak, teraz do sąsiedniej Pirenii… wypadałoby wynająć konia… muszę uzupełnić zapasy…
Na drodze dostrzegłam zataczającego się mężczyznę. "Pewnie kolejny pijak." - pomyślałam, ale jako kapłanka nie mogłam obok niego przejść obojętnie. Szczególnie, że zwalił się na ziemię tuż przede mną, zagradzając mi drogę w ciasnej uliczce.
 - Halo? - zapytałam, potrząsając go za ramię.
 - Błąd… Marta… Cisza… Jon… - jęczał mężczyzna. Wydawał się być nieprzytomny. Marynarz, jak nic - pewnie nawet pirat. Na jego szyi i nadgarstku zauważyłam czerwone wypryski i złuszczenia - znak szczególny jadu morskiego stworzenia.
 - Hej, ty! - zawołałam jakiegoś śpieszącego się faceta z ulicy. - Pomóż mi go przenieść do karczmy! - wskazałam najbliższą tawernę. A może to był zamtuz? W każdym bądź razie były tam łóżka. Nieznajomy na początku się wahał, ale gdy tylko usłyszał brzęk monet, od razu mi pomógł.
Tak, to był zdecydowanie zamtuz. Wszędzie czerwone lampki i mdlący zapach wanilii. Powtarzając sobie, że żadna praca nie hańbi, zażądałam oddzielnego pokoju do celów hospitalizacji. Chyba panie nie do końca wiedziały, co to znaczy, ale zorientowały się, że nie chodzi mi o spędzenie wieczoru w TEN sposób. Nawet Perełki muszą płacić za zabawę, niestety…
Nieznajomy położył mężczyznę na łóżku i wyszedł. Sztyletem rozcięłam mu koszulę - jad zdążył się nieźle rozprzestrzenić. Miał gorączkę. Nie miałam dużo czasu - szybko wyjęłam fiolkę z przeźroczystym płynem i wlałam mu ją do ust. Zakrztusił się. Odzyskał na chwilę przytomność. Czysta wódka zawsze pomaga. Otworzyłam kolejną buteleczkę z zieloną mazistą substancją i wsmarowałam mu ją w rany. Cały czas próbowałam zbić temperaturę. Było źle, naprawdę źle.
 - Cholera… - zaklęłam. - Dalej… Reaguj, skubany!
Przyłożyłam mu dłonie do ramienia. Poczułam, jak energia zaczęła się sączyć przez palce. W pokoju rozbłysło światło. Zaczęłam szeptać formuły. Po chwili infekcja zaczęła znikać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz